Jedniego dnia pomyśleliśmy, żeby wsiasc do pociągu byle jakiego, tylko ze był to autobus, i pojechać tam gdzie nas zawiezie i po prostu sobie nim wrocic. Jak już wywiozl nas na totalne zadupie zepsulo sie kolo i z dalszej jazdy (i powrotu) nici. No nic, tu musi być jakas cywilizacja i na pewno pojedzie następny. Tak bez sensu nie będziemy czekac, wiec poszliśmy do lokalnego sklepiku, ja po piwo, Monia po wode, ceny lepsze niż wszędzie indziej, ludzie mega uprzejmi i usmiechnieci, mimo, ze o jakiejkolwiek komunikacji werbalnej nie było mowy. Dzieciaki, które zachęcane przez dorosłych wyciagaly do uścisku mala dlon, najpierw po tym uścisku uciekaly zażenowane, acz usmiechniete schować się za kolanem rodzica, a potem wręcz skakaly z radości. Dwie budki sprzdazy biletow, w jednym na ladzie pies i jego wlascieciel-sprzedawca, w drugiej kobieta z kotem. Historii o ich wzajemnych stosunkach można napisac milion, wiec się trochę posmialismy.
Krotki filmik na you tube
W końcu autobus nadjechał? Wyglądasz jak dziewczynka w tej ślicznej sukience.Coraz bardziej wciągam się w wasze podróżowanie!